Film w reżyserii Aleksa Garlanda dopomina się bezskutecznie o uzasadnienie swojej niebagatelnie wystawnej realizacji 4
Rebelianci zarzucają swojej ofierze oponę na szyję tak, aby wróg nie mógł się ruszać. Następnie podpalają go. Świadkiem tej sceny jest doświadczona fotoreporterka Lee. Kobieta uwiecznia w obiektywie makabryczny moment. W miejskiej strzelaninie zawieruszyła się także młodziutka Jessie. Lee rzuca dziewczynie jaskrawą kamizelkę wyróżniającą reporterów wojennych od zwykłych wichrzycieli. Joel, Lee oraz ich mentor Sammy otrzymali z prestiżowej nowojorskiej redakcji prasowej zlecenie przeprowadzenia wywiadu z prezydentem USA. Kraj stanął w ogniu wojny domowej. Kilkanaście stanów dokonało secesji od Unii Europejskiej. Prezydent usiłuje zaprowadzić porządek. Reporterów interesuje, jak tego dokona. Jessie zostaje dokooptowana do grupy zmierzającej ku Kapitolowi.
„Zapomniałam, że mam aparat” – kwili Jessie. Chwilę przedtem reporterzy zatrzymali się na stacji benzynowej. Tej strzegli zebrani ad hoc cywile z karabinami. Reporterzy wytargowali zakup reglamentowanego podczas wojny paliwa. Przypadkiem na zapleczu stacji Jessie dostrzegła dwóch skrępowanych mężczyzn. Nie wiadomo dokładnie, w jakim celu zostali pojmani. Jeden z pilnujących cywilów niezbornie tłumaczy okoliczności towarzyszące zdarzeniu. Wreszcie w porywie furii strzela do aresztowanych. Rutynowana Lee chwyta za aparat i uwiecznia morderstwo. „Zielona” w branży Jessie zakrywa oczy w geście przerażenia. „Fuck WF!” – pisze ktoś na murach mijanych domów. Wschód z Zachodem zwarły się w śmiercionośnym uścisku. Reporterzy zmierzają ku epicentrum wydarzeń, mijając stosy trupów, porzucone samochody oraz ostrzelane budynki. Zatrzymawszy się w miasteczku pozornie neutralnym, reporterzy wchodzą do butiku. Tu panuje pełna sielanka. „Macie świadomość, że jest wojna?” – pyta Joel znudzoną właścicielkę lokalu. Kobieta obojętnie wzrusza ramionami. Jessie uzna ten grymas za widok godny zatrzymania w kadrze.
Civil War sprawia wrażenie produkcji uporczywie wyczekującej na sensowne zagospodarowanie. Film w reżyserii Aleksa Garlanda dopomina się bezskutecznie o uzasadnienie swojej niebagatelnie wystawnej realizacji. Do niej wszak zaangażowano grono niezłych aktorów oraz sprawnych realizatorów. W przedsięwzięcie wpompowano mnóstwo pieniędzy. Ktoś jednak zapomniał przypilnować celu barwnego widowiska, które toczy się w niesprecyzowanych intencjach. Reporterzy zmierzają do punktu zbornego, nie zadając sobie zupełnie pytania, jakie racje stoją za stronami enigmatycznego konfliktu. W tle podróży kipi jatka, trup ściele się gęsto, trotuary spływają krwią. Reporterów interesuje jednak tylko odpowiednie wykadrowanie fotografii, złośliwe slow motion utrudniające identyfikację upadających ofiar. Sens rozgrywki nie spędza snu z powiek świadkom chaotycznej ruchawki. Civil War to wykwit dynamicznego pomysłu, jaki zapomniał dopisać do swoich aktywów choćby pozorną szczyptę uzasadnienia.
„Wydaje ci się, że jesteś surowa dla niej, ale tak naprawdę jesteś surowa dla siebie” – mityguje wymagającą Lee jej partner Joel. Reporterka z długoletnim stażem niechętnie zgodziła się na asystę żółtodzioba Jessie. Teraz gdy jednak młodociana adeptka fachu wdraża się w jego arkany, starsza patronka punktuje potknięcia nowicjuszki. Film Aleksa Garlanda mógłby od biedy opowiadać o relacjach na linii ucznia z czeladnikiem. Finalnie jednak stanowi instruktaż technik szturmowych podjętych przed służby specjalne, które zmuszone są odbić budynki rządowe z rąk terrorystów. W tym celu jednak nie trzeba było angażować wziętych aktorów. Statyści umiejący padać pod ogniem kul wystarczyliby w zupełności.